Rynek świec rzemieślniczych się zmienia

Kiedyś wchodzisz na Instagram, a tam co trzecie konto to „Świeczki z serca”, „Woskowe marzenia” albo „Sojowe zachwyty”. Ale dzisiaj? Rynek świec rzemieślniczych jest jak partyjka pokera o 3 nad ranem – zostają tylko najwytrwalsi, a reszta się rozgląda i mówi: „To ja może jednak wrócę do szachów”.

Wejście smoka? Raczej wejście smoczątka

Chociaż świece rzemieślnicze kojarzą się z przytulnym wieczorem i aromatem lawendy, wejście na ten rynek jest jak wchodzenie do sauny na pełnej parze – szybko się dowiadujesz, że jest gorąco.

Konkurencja, nowe pomysły, a przede wszystkim te wszystkie wymogi prawne, które sprawiają, że musisz mieć pół kancelarii prawnej w notesie, żeby zacząć. Kto by pomyślał, że w świecie, w którym zapalamy świecę, żeby odpocząć, jej produkcja jest tak skomplikowana, że twój spokój duszy pryska, zanim jeszcze zapalisz knot.

Na straży prawa i sprawiedliwości: regulacje

Każdy, kto myślał, że wystarczy połączyć wosk z zapachem i wrzucić to do słoika, szybko przekonuje się, że świat ma inne plany. Przepisy dotyczące etykietowania, składników, testów bezpieczeństwa – powiedzmy sobie szczerze, za każdym razem, gdy wypełniasz kolejny dokument, masz ochotę zrobić małą przerwę na zgaszenie świecy… na zawsze.

Rzemieślnicy na wojnie z rzeczywistością

Coraz mniej marek decyduje się na stawianie pierwszego kroku, bo co rusz pojawia się ktoś z nową barierą do pokonania: „Czy wosk jest ekologiczny?”, „Czy knot jest w pełni biodegradowalny?”, „A co z miksem zapachowym? Nie jest zbyt wyrazisty?”. I choć odpowiedzi na te pytania są ważne, to świeczkarz początkujący może poczuć się, jakby uczestniczył w zawodach Ironmana, gdzie zamiast medalu na końcu czeka rachunek za surowce i licencje.

Mniej świec, ale bardziej „pro”

Rynek się kurczy, ale ci, którzy zostają, są jak mistrzowie zen świeczek. Ich produkty to już nie tylko wosk i knot, ale manifestacja duszy, przemyśleń i całonocnych zmagań z księgowością. Kiedyś była moda na wejście w rynek z hasłem „Mam pomysł, zrobię świecę”, teraz brzmi bardziej jak: „Mam odwagę, przetrwam rynek świec”.

Podsumowując: jeśli myślisz o wejściu na rynek świec rzemieślniczych, pamiętaj – tu nie chodzi tylko o romantyczne zapalanie knota, ale o przetrwanie w płomiennej, rynkowej rzeczywistości.